w południowych Włoszech w miejscowości Vieste.
Vieste to miasteczko położone na wschodnim skraju półwyspu Gargano.
Nasz ośrodek położony był na obrzeżach miasta, więc mieliśmy ciszę i spokój. W centrum Vieste, szczególnie wieczorem, panował ogromny gwar, bo właśnie wtedy miasto tętniło życiem. Wszędzie tłumy ludzi, aż ciężko przejść. Bardzo męczące, więc w centrum byliśmy tylko kilka razy:)
Pogoda raczej dopisała, choć było kilka pochmurnych dni a nawet raz była burza z ulewą.
Morze było cieplutkie w przepięknych odcieniach błękitu i turkusu.
Vieste w pigułce:
Vieste - Stare Miasto:
Roślinność w tym rejonie Włoch bardziej przypominała roślinność z rejonów Afryki.
Dominowały oleandry, drzewka oliwne i figowe, winorośl, opuncje, palmy a nawet spotkałam eukaliptusy. Oprócz tego strasznie sucho. Trawa tu nie istniała :) Wszędzie biegały małe jaszczurki.
Większą część czasu spędzaliśmy na tej cudownej, dzikiej plaży. Ludzi niewiele, czysty piasek i morze. Cisza i spokój....
Takich plaż było tam wiele, ale na większości, troche większych, były płatne leżaki, albo leżaki hotelowe.
Wybraliśmy się też na zorganizowaną wycieczkę łodzią motorową, na zwiedzanie morskich grot.
Większość wybrzeża półwyspu to masywy skał wapiennych, wyniesionych znacznie ponad zielonkawo-błękitne wody Adriatyku.
Przepiękne i niezapomniane widoki.
Tu właśnie wpływamy do jednej z grot.
W drodze na wczasy odwiedziliśmy Wenecję.
W Wenecji byłam już trzy razy i zawsze jestem nią zachwycona i ciągle mi mało. Chciałabym tam kiedyś spędzić tydzień by poznać jej przepiękne zakątki.
Większość zdjęć robiona z tramwaju wodnego :)
To moja rodzinka :)
Zabraliśmy ze sobą też Goldiego-fretkę. Ciężko znaleźć dla niego opiekuna na czas naszych wyjazdów, więc jeździ razem z nami. Trochę ta Wenecja go zmęczyła, ale później odpoczywał w samochodzie w swoim hamaczku :) Miał też swój transporter, tylko do zdjęcia troche popozował luzem.
Zawsze jak jestem w Wenecji, co parę lat, to pogoda jest idealna :)
A to nasz basen w ośrodku. Wszędzie rosły i dojrzewały oliwki.
To nasza ulubiona restauracja, która znajdowała się dość blisko naszego ośrodka.
Jak widać na zdjęciu bardzo swojski klimat :) Ale pizza smakowała tam wysmienicie i obsługa też była bardzo miła z właścicielem na czele.
Ogólnie jeśli chodzi o jedzenie to teraz już wiem, że bardziej odpowiadają mi Włochy północne.
Ja, wegetarianka, nie miałam teraz zbyt dużego wyboru w potrawach. Nawet ku mojej rozpaczy, potraw z makaronem było jak na lekarstwo. Dominowała pizza sprzedawana w całości jaki i w kawałkach jako przekąska. Pizze lubię, ale bez przesady. Czasem stołowaliśmy się w okolicznych restauracjach a czasem przygotowywaliśmy coś sami. Nawet w ośrodku był grill z którego korzystaliśmy. Włosi przy grillu sobie nie radzą. Chyba zbyt często nie grillują. Mój mąż z kolegą pomagali im rozpalać grille, bo onie nie mieli o tym zielonego pojęcia jak to zrobić :)
A tu moje ulubione włoskie ciastko, a raczej mega ciacho :) Na paragonie była jego nazwa: Torroncini. Na zdjęciu jest go już połowa. Całość ważyła 0,55 kg.
Środeczek!
Sama też piekę czasem takie ciastka, tylko że moje to są jakby takie paski z takiego ciastka i bardzo twarde, bo specjalnie się je jeszcze podpieka. Czasem można takie ciastka kupić u nas w Polsce. Można je piec z różnymi dodatkami. Ja jeszcze dodaję do nich suszoną żurawinę.
To było średnio miękkie i bardzo wciągające. Po trochu podgryzałyśmy je z córką, aż po paru dniach się skończyło :)
A to moje skarby znalezione na plaży: patyki, kamienie i chyba naturalne gąbki.
Pewnie coś z nich zrobię. Jeszcze nie wiem co, ale na pewno mi się to kiedyś do czegoś sprzyda :) Grunt, że mam :)
Fajnych muszelek nie było.
To chyba wszystko co chciałam dziś napisać. Kolejnym razem napiszę i pokażę jakie gazetki sobie kupiłam i jakie do mnie przyszły pocztą jak mnie nie było :)
Teraz będę przeglądać Wasze blogi, odpisywać na maile, bo mam straszne zaległości. Jak pisałam przed wyjazdem, przez ten cały okres nie miałam dostępu do internetu, nie miałam komputera a nawet nie oglądałam telewizji. Przez ten czas nie postawiłam ani jednego krzyżyka, ale trochę poszydełkowałam.
Szydełko sprawdza się w podróży. Prawie dwa dni w samochodzie w jedną stronę to kupa wolnego czasu, który też starałam się wykorzystać:) Oczywiście do czasu aż się nie ściemniało :D
Już jestem w pracy i pasmanteria jest już czynna :)
Pozdrawiam!
Witaj w domu! Piękne wakacje, piękne zdjęcia i na pewno wspomnienia też :)
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Wspomnienia wciąż żywe! Wciąż jestem na plaży :)
UsuńAleż pięknie. Zupełnie inne widoki i roślinność niż u nas.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Zupełnie inaczej niż u nas a nawet kawałek dalej we Włoszech jest już inaczej.
UsuńEdytko przepięknie miałaś, takie widoki podobają mi się bardzo i roślinność w moich klimatach:)Piękne kamienne uliczki, cudo. A Wenecję też uwielbiam, byłam tam tylko raz i chciałabym jeszcze kiedyś tam być i tak jak ty z tydzień:)
OdpowiedzUsuńPiękną rodzinę tworzycie, ślicznie wyglądacie:)
Ale fajnie, że jesteś:) Pozdrawiam serdecznie. M S-P
Zapomniałam jeszcze napisać. Bardzo jestem ciekawa co zrobiłaś na szydełku na urlopie? M S-P
UsuńNa szydełku zrobiłam pare portfelików i piórnik dla córki.
UsuńSuper, że już jesteś :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że wakacje były faktycznie udane. W Wenecji też byłam i specjalnie unikałam popularnych szlaków wycieczek. Wtedy naprawdę odkrywa się to miasto. Szkoda, że je tak zalewa. Ja jak byłam, był akurat przypływ i cały plac św Marka zalany. Woda po kolana. We Włoszech podoba mi sie klimat i ludzie, pełni optymizmu i zarażający nim innych. Na plaży znalazłaś prawdziwe skarby. Już sama nie mogę się doczekać co fajnego z nich zrobisz.
Jak kiedyś byłam w Wenecji też był akurat przypływ i też plac św.Marka był zalany, ale nie aż po kolana :)
UsuńPozdrowienia!Piekny wypoczynek!Wracaj do nas z haftami!
OdpowiedzUsuńWracam! Wczoraj stawiałam pierwsze krzyżyki po urlopie na kociej rodzince :)
UsuńFajnie, że już jesteś! Zdjęcia wspaniałe, takie wakacje to ładują akumulatory na cały rok:))
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy oprócz gazetek przywiozłaś jakieś hafty lub przydasie hafciarskie? :)
Przywiozłam tylko gazetki. Pasmanteria w mieście to tylko pasmanteria z nazwy :)
UsuńWitaj Edytko smutno było bez ciebie dobrze że wróciłaś piękne wakacje miałaś włochy są wszędzie piękne w każdym zakątku ich ciepło pozdrawiam Maria
OdpowiedzUsuńTeż się cieszę, że wracam do blogowania! Koniec lenistwa :)
UsuńNo to spędziłaś piękne chwile w cudnej scenerii! Lubie Włochy, Byłam wielokrotnie :) Nie dziwie się, że powrót do naszej codzienności nie należał do łatwych ;) A teraz czekamy na zdjęcia z gazetkowych łowów :)
OdpowiedzUsuńFotorelacja piękna!
Pozdrawiam Cię, Edytko, najserdeczniej :)
Zdjęcia z gazetkowych łowów postaram się wrzucić jak najszybciej :)
UsuńWitamy w domu:) Dziekuje za relacje, we Wloszech wiele razy bylam i tez je milo wspominam:) Fajnie, ze wakacje sie udaly. Pamietki w postaci kamieni to u nas w domu pod dostatkiem:P A na plazy to widze, ze calkiem spore tlumy:P Tzn. w porownaniu do naszej greckiej plazy:) Baseny tez pamietam z wloskich kempingow, ale po co komu basen jak mozna plywac w morzuy, nie? Wenecja! Oj, za nia tez sie stesknilam:) I za wloska pizza! Jak juz tylko do Wenecji na prom jezdzilismy to mielismy jedno miasteczko po drodze, gdzie okoliczni mieszkancy chodzili na pizze wlasnie w kawalkach i my tez tam stawalismy na obiad. Kazdy pokazywal paluchem, ktora chce i obzeralismy sie niezle:) Roslinnosc widze, ze grecka - oleandry, eukaliptusy, oliwki, tylko kaktusow mi brakuje:P
OdpowiedzUsuńOj, jeszcze nieraz sobie tu wejde poogladac zdjecia!
Susanne kupilas? Juz jestem ciekawa kolejnego wpisu!
No pewnie, że kupiłam sobie Susanne :)
UsuńBardzo się cieszę z Twojego powrotu. Przepiękne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za cudną fotorelację z Włoch... to naprawdę piękny kraj!!! Cieszę się, że już jesteś z nami i niecierpliwie czekam na posta z gazetkami:)
OdpowiedzUsuńWitaj! Szkoda że urlopy zawsze szybko się kończą. Z relacji widać że miałaś fajne miejsce do odpoczynku. Ja też zawsze mam jakieś znaleziska z wakacji: jak nie kamienie to muszle albo oryginalne szyszki czy gałęzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Awe.
Vieste to miejscowos do ktorej jezdza zawsze dzieci naszego znajomego, bo tam maja dziadkow i znam je z opowiesci. Moj C. pochodzi z tego regionu albo raczej jego rodzice. Co roku probuje go namowic na wakacje tam.Moze za rok.. tylko mniejsce wybierzemy mniej turystyczne.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze zrobilas fajne zakupy robotkowo-gazetowe.
CUDOWNIE! Zazdroszczę! Kocham Włochy i już przebieram nóżkami kiedy Piotruś będzie na tyle duży, żeby bez problemów przetrwał 2 dni podróży autkiem. Zdjęcia super- te niebieskości morza i biel skał... chyba sobie włączę na youtubie jakieś "szuszanie" morskie :)Super wakacje!
OdpowiedzUsuńP.S. Wymiękłam jak zobaczyłam Goldiego. Jest boski! :)Czy mogłabyś kiedyś zaprezentować jego hamak ? :)
Postaram się zrobić zdjęcie Goldiemu w jego hamaku :)
UsuńPiękne miejsca,fantastyczna fotorelacja! Najbardziej podobają mi się te wąskie uliczki..i groty..i..kolor morza..ach.. pięknie!
OdpowiedzUsuńJak milutko miałaś, i pogodynka dopisała :) My ze względu na maluszka nie mogliśmy sobie pozwolić jeszcze na tak odległe wyjazdy... ale może za rok, bo Twoja fotorelacja jest wspaniała i kusząca... Czekamy na dalsze wpisy i ciekawe co powstanie ze zdobyczy plażowych :)
OdpowiedzUsuńPiękne, cudne, wspaniałe wakacje. I super foty:) Dla mnie fot za mało;) Fajnie wyszło Wasze rodzinne zdjęcie. No i z fredziocha jaki światowy turysta;) Z jedzeniem miałam kiedyś podobnie tylko w naszych górach. Przez tydzień jadłam frytki na obiad. Ale, że frytki lubię a robić mi się nie chce to nie było większego problemu. Tylko znajomi się ciągle śmiali i zgadywali co będę miała na kolejny obiad;) Czekam na foty szydełkowego urobku:)))
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne! Wspomnienia z takich wakacji zapewne bezcenne. Pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że chciałam Cię zapytać, czy zwierzaki zabrałaś ze sobą ? - Ale zdjęcie z fretką wszystko wyjaśniło ! Widać, że piękna to była wycieczka, pełna egzotycznych widoków i miłe będą wspomnienia. Powroty już takie są, że chciałoby się zostać jeszcze w pięknym otoczeniu, a szara codzienność niech jeszcze poczeka.
OdpowiedzUsuńWitaj po urlopie :-) piekne zdjecia ,warto bylo czekac na ten urlop:-)
OdpowiedzUsuńLagodnego powrotu do rzeczywistosci zycze i czekam na relacje zakupowe:-D
Poz.Dana
W końcu wróciłaś. :) Już od dłuższego czasu czekałam na nowy wpis u Ciebie i się doczekałam.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Też chciałabym spędzić parę dni w Wenecji ale mój chłopak jakoś nie ma ochoty tam się wybrać. Mówi, że tam śmierdzi i jest brudno... Może kiedyś uda mi się go namówić. :)
Miłej pracy i dużo klientów. ;)
Wow, ale tam pięknie. Tam mnie jeszcze nie widzieli. Muszę się wybrać koniecznie. W tym roku jedziemy do Meksyku. To było moje marzenie od zawsze :) Na https://jukatan.pl/ znalazłam mnóstwo podpowiedzi odnośnie organizacji wycieczki, znalezienia noclegu, auta do wypożyczenia itd. Czuję się przygotowana na 100% do 14 dni w Meksyku.
OdpowiedzUsuń