Pomyślałam sobie, że pokażę Wam moją pierwszą pracę hafciarską. Oj, musiałam ją nieco odkurzyć. Jak już pozbyłam się z niej patyny czasu (czyt.kurzu) wydobyłam jeszcze dwie kolejne, najstarsze moje prace. Znalazłam (na Waszą prośbę) starą metryczkę, którą wyhaftowałam dla mojej córki. Mówię Wam straszne starocie. Aż sama dobrze się im dziś przyjrzałam i doznałam małego szoku. Ależ miałam technikę, a te ówczesne, dziwne materiały i moje pomysły z oprawą!
Na pierwszy ogień wrzucam zdjęcie mojego pierwszego w życiu haftu krzyżykowego.Wykonałam go w wakacje po skończeniu ósmej klasy szkoły podstawowej. A było to w 1989 roku czyli aż 23 lata temu. Strasznie szybko ten czas zleciał....
Sam wzór zaczerpnęłam z jakiegoś pisma kobiecego typu "Przyjaciółka" czy coś podobnego. Nie pamiętam już. Dlaczego krowa? Chyba dlatego, że do wyboru nic innego nie miałam.
Krówkę wyhaftowałam na materiale, chyba to jest typowa kanwa, o gęstości tak na oko 11ct mulinami znalezionymi w domowych zapasach mojej mamy. Sam materiał jest dość ciekawy. Ma dwa odcienie: jasny beż i ciemniejszy beż, które się przeplatają. W latach 80, bo pewnie wtedy moja mama go nabyła, brało się w sklepach to co było. I pewnie tym sposobem się u nas znalazł.
A najdziwniejsze jest to, że nie do końca są to krzyżyki. Jak się przyjrzycie to zobaczycie, że to jest gwiazdka. Czyli jakby dwa krzyżyki. Jeden na drugim. Jak widzę już wtedy miałam awersję do prześwitów.
A to mnie powaliło jak dziś zobaczyłam! Ale miałam fantazję oprawiając ten obrazek :P
A niech mnie. Po jakiego grzyba wywijałam ten materiał? Tego nie wiem. A ten gwóźdź w haczyku. Też jest niezły :) No i cudowna, szara, powgniatana tektura, która dodaje smaczku całości!
No to jest prawdziwy dramat!
Ale pamiątkę mam na całe życie i nigdy nic w nim nie zmienię!
Ramkę do obrazka, taką z surowego drewna, zdobyłam w sklepie dla plastyków.
Po tym obrazku nastąpiła kilku letnia przerwa w moim haftowaniu. Zaczęłąm liceum i moje życie zmieniło się o 180 stopni. Później pierwsza moja praca. Zajmowały i interesowały mnie zupełnie inne rzeczy....
Po kilku latach przerwy, jakbym dostała czymś w głowę, zapałałam ponownie do haftu krzyżykowego. A zainspirowała mnie do tego książka jaką zakupiłam w tamtym czasie (połowa lat 90). Znalazłam w niej dwa obrazki, które postanowiłam wyhaftować. Na mieście (mieszkałam wtedy w Sosnowcu) w pasmanteri, której już dawno nie ma, kupiłam mulinę Ariadnę. Ale wtedy to nie była taka sama mulina jak jest teraz. Kolorów było dosłownie kilkanaście i to zupelnie bez numeracji. Zupełnie matowa bez połysku. Dobierałam ją na oko do obrazków w książce. Fajnie było:P
Mój wybór padł na te dwa obrazki. Chyba też tak chciałam, żeby u mnie zdobiły ścianę.
Oto i one w moim wykonaniu:
Kolory są moim zdaniem dziwne. A wzór był taki:
W ksiące, w legendzie do obrazka jest podana jakaś dziwna numeracja muliny DMC.
A teraz myślę, że może to były numery wełny gobelinowej DMC. No nie wiem. W każdym razie DMC była mi wtedy zupełnie nie znana. Jakaś abstrakacja zupełnie;P
I tu też, podobnie jak w obrazku z krową są raczej gwiazdki a nie krzyżyki. Jak pomyślę sobie jaką ja miałam wtedy technikę! A wykonanie obrazka zajmowało mi dwa razy wiecej czasu niż teraz. Zamiast jednego krzyżyka stawiałam dwa. O rany....
A te kolory, takie od czapy.
Tu już bardziej znana dziesiejsza technika - back stitche. To nawet całkiem, całkiem mi wyszło;)
A teraz, na Waszą prośbę, moja pierwsza metryczka.
Wykonałam ją dla mojej córki. Wzór znalazłam chyba w "Annie". Kiedyś była taka gazetka.
Ten materiał nie wiem skąd wyczasnęłam. To chyba jakaś 11ct jest bo straszne dziury widać. Pomarszczył się pod szkłem. Nie był usztywniany.
Kiedyś mi się ten obrazek strasznie podobał! W zasadzie nadal jest całkiem, całkiem. Ale dziś wyhaftowała bym go na 18ct i wyglądał by pewnie lepiej.
A właśnie teraz wiecie co dziwnego odkryłam?
Zupełnie w inną stronę stawiam krzyżyki!!! To jest zupełny zaskok i szok! Ale numer!
Na dziś już koniec wspominek. Taki blog to fantastyczny pamiętnik. Wszystko pozbierać można do kupy i udokumentować zdjęciami. A ile można powspominać....
Mam nadzieję, że nie przynudzałam;P
Dziekuje za wpis:) Jak na poczatki to calkiem niezle:) U mnie pierwszy obrazek ma xxx stawiane w rozne strony:P Ale i ja wrzucilam go na blog:)
OdpowiedzUsuńPamietam jakie wzory byly dostepne w latach 90 i '00 :D i calkiem, calkiem jak tak patrze na to co wyhaftowalas:) Kiedys trzeba bylo niezle kombinowac, ale zobacz jakie masz wspomnienia:) TYlko jedno mi sie we wpisie nie podoba:P Strasznie marudzisz, a prace mi sie podobaja, no jak na pierwsze wyczyny xxxx, bo to co teraz robisz wiadomo, ze super:)
Prosze o wiecej takich wspominkowych wpisow, fajnie sie je czyta:)
A ja się zdziwiłam na początku co to za krowa :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i teraz wiem. Twoje początki i tak są całkiem niezłe. Ja jak patrzę na swoje pierwsze prace to ręce załamuje. Ale człowiek uczy się całe życie :-)
E tam, nie ma co narzekać, krówka niczego sobie :))) Pamiętam moje pierwsze szkolne xxx, niestety nie zachowane, ale to też były takie gwiazdki, chyba z konieczności, bo kanwy były jakieś takie właśnie coś około 11-tki. I się człowiek cieszył, że w ogóle parę mulinek dostał, a teraz ma pół tysiąca odcieni do wyboru i jeszcze marudzi, że mu jakiegoś ćwierćodcienia zabrakło... Fajne wspominki!
OdpowiedzUsuńŚwietny wspominkowy wpis!
OdpowiedzUsuńa krówka i metryczka nie są takie straszne:-) moje początki xxx były o wiele gorsze, ja wyszywałam na materiale gdzie nitki wypruwałam żeby sobie kratkę zrobić:) a że coś takiego istnieje jak kanwa to ja nie miałam zielonego pojęcia!
pozdrawiam :-)
Bardzo fajnie się czyta Twój wspominkowy wpis!
OdpowiedzUsuńPrace niczego sobie :)) Chyba poszperam w szafach i zobaczę czy coś się zachowało z moich początków :)
Moje początki aż wstyd pokazywać, a u ciebie mimo że początki to wyszło ślicznie. Przyznaje że ciekawy splot tej kanwy przy obrazku z krówką :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńprzyglądając się procom innych dziewczyn odkryła, że też stawiam krzyżyki w inną stronę
dobrze, że nie jestem sama :p