W poprzednim poście pisałam, że wybieram się na targi robótkowe do Holandii.
I byłam:) W sobotę udało mi się dotrzeć na targi Handwerkbeurs w Zwolle. Spotkałyśmy się przed wejściem na halę z Anią
Pieguchą. Było 220 wystawców! Przez 7 godzin byłyśmy cały czas na nogach! Zwiedzałyśmy i buzie nam się nie zamykały, Przez te wszystkie godziny zdążyłyśmy targi obejść tylko raz!!! Tylko raz! A gdyby nie Ania to ja sama nawet do połowy stoisk bym nie dotarła. Po każdym przystanku Ania nadawała kierunek naszej wycieczki bo ja nie wiedziałam skąd przyszłyśmy i gdzie mamy iść:)
Uwaga! Ten post zawiera ponad 200 zdjęć! Choć myślę, że kto zainteresowany to nie wymięknie:)
Ależ tam było ekstra! Muszę to kiedyś powtórzyć:) Jeszcze nie wiem kiedy, ale na pewno.
Zaczynamy!
To plakat i okładka folderu z targów. Już widać co będzie na nich górowało:)
Tu mam plan wszystkich stoisk. Było tego, oj było.
Ania to wiedziała gdzie iść najpierw:) I miała rację. Ludzi na otwarciu mało to i tłoków nie było. Można było spokojnie grzebać w tych dobrociach. Później to już nawet nie dało się przejść w tym miejscu główną alejką:)
Wyhaftowane i pięknie oprawione obrazki na ścianach to wspaniały widok. Zupełnie inaczej prezentują się takie obrazki niż same zestawy. Zaraz by człowiek co najmniej połowę chciał kupić i wyhaftować:)
Ten obrazek od razu wpadł mi w oko. To nowość od Dimensions:)
A do tego ta oprawa:) Dla mnie cudo! Oczywiście nabyłam zestaw:))
A ta sowa z Riolis podobala mi się od dawna. Tło podmalowane, a do wyhaftowania tylko sowa.
Efekt "wow"!
Też sobie kupiłam ten zestaw:)
Na targach to w zasadzie haft był w mniejszości. Dominowały włóczki do amigurumi i tkaniny do patchworków. Wszystko, oczywiście, przepiękne. I tak tego wszystkiego dużo!!!!!!!!
A tu stoisko "mistrza" Michaela Powella. Niby zdjęć nie wolno było robić na tym stoisku, ale ktoś tam pana zagadał i udało mi się cyknąć fotki:)
Wszystko cudne!!!!
Ania zabrała książeczkę ze wzorkami "mistrza" i poprosiła go o autograf w tejże książeczce.
Ania biegła jest w angielskim to i poprosiła o fotki z "mistrzem":) Także mam i ja taką fotkę!
W swojej relacji z targów pewnie Ania pokaże swoją fotkę.
Super! Dzięki Aniu! Bez Ciebie nie miałam bym takiej super pamiątki!
Były też stoiska z książkami robótkowymi. Najwięcej jednak było książek związanych z szyciem i patchworkami, a także z robótkami na szydełku i drutach,. Dużo też o filcowaniu ich było.
Jakieś ręcznie robione stemple.
Zabawki szydełkowe były wszędzie!
Tu udało mi się cyknąć fotkę w trakcie spadania myszek:) Było śmiechu:)
Wyglądało to tak jakbym robiąc zdjęcie je zrzuciła, a stałam dość daleko.
A tu już siedzą na swoich miejscach.
Były też i starocie. Oczywiście tylko związane z robótkami.
Przy tym stoisku z ręcznie farbowanymi mulinami wymiękłam;)
Który kolor sobie kupić, który??? Wszystkie cudne!
Troszkę cena przyhamowała moje zapędy i ograniczyła zakupy. Motek 3,50 euro.
A przepiękne były wszystkie!
Była też koronka klockowa. Panie cuda tam robiły.
Na targach była wystawa, na której zostały zaprezentowane prace wykonane Japońskim haftem płaskim.
I tak sobie tam siedziała taka Pani, która rozmawiając ze wszystkimi wokół, haftowała te cudeńka.
Nitka cieniutka, bo to jedwab, a ta Pani bez okularków ani innych pomocy powiększających:)
Były też tam różne warsztaty. Ale na nie trzeba było się wcześniej zapisać i na takie targi co najmniej na dwa dni przyjechać:)
A tu troszkę dzieł sztuki wykonanych poprzez filcowanie.
Szacun!
To mega mi się podobało! Cudo!
Było też kilka stoisk z różnymi zwierzątkami czy postaciami szytymi z filcu. Bomba!
Przepięknie wykonane!
Były też i takie klasyczne, choć w takim nowoczesnym desingu, krosna i Panie na nich tkały różne piękne i kolorowe rzeczy.
Tkaniny i tkaniny. Było ich baaaardzo dużo.
Ach! Były też maszyny haftujące! Moje marzenie od dawna.
Takie a'la łapacze snów. Tylko takie kolorowe. Typowych np.białych z piórami itp. nie było.
Tu był taki płaszczyk zrobiony z włóczki o efekcie futra. Coś jak nowa włóczka Samara od DMC, ale ta Samara jest milsza:)
Przepiękne włóczki ręcznie farbowane.
Takie cuda uszyte z filcu.
Przecudnej urody drewniane, ozdobne guziczki:)
Cena już mniej ładna:)
Ach! A tu same skarby!
Jedne na sztuki, a inne na wagę. Tu z Anią przepadłyśmy na dłużej:)
Takich stołów było z pięć, chyba. Sama już nie pamiętam.
Było stoisko z lamp z lupami. Wybór ogromny i każdą można dotknąć i przyjrzeć się z bliska.
Dawno coś takiego chciałam już kupić, bo wzrok siada mi strasznie. I kupiłam. Ale o zakupach będzie na samym końcu posta.
Tu chciałam kupić wzór jednego z serc, ale pan już nie miał:(
Nie mogę skojarzyć jak nazywa się ta firma. Może ktoś rozpoznaje i mi podpowie???
Znam a nie mogę sobie przypomnieć:(
PS.: Już wiem:) To projekty Renato Parolin. Te białe ramy i jasne hafty mnie zmyliły.
Swoje prace oprawia w brązowe ramy i hafty są w kilku kolorach. Tu w innej aranżacji i już zupełnie inaczej wyglądają:)
Włóczek na targach była cała masa. Amigurumi górą!
Gdybym nie miała własnej pasmnaterii to na pewno przywiozłabym cały wór włóczek.
Ja mam akurat pod dostatkiem:)
Było też stoisko, a może dwa, z pisakami i kredkami do kolorowania tych skomplikowanych kolorowanek. Ja się w to nie bawię, ale myślę, że wiecie o co mi chodzi.
Po paru dniach po targach zdałam sobie sprawę z tego, że nie było nic z kordonów, czyli np. bardzo u nas popularnych serwetek, obrusów czy bieżników. Takich po prostu drobnych i precyzyjnych cudeniek szydełkowych. Może to w Holandii mniej popularne. Nie wiem.
Niby parę kordonków widziałam, ale nic z nich zrobionego.
A na koniec, na pamiątkę, strzeliłyśmy sobie wspólne fotki z Anią. Nie mogłam się zdecydować które zdjęcie tu wrzucić więc są oba:)
Tła za nami tak piękne, że utrudniały mój wybór:)
I obiecane zakupy.
Zaszalałam! A co? Odkładałam sobie na tą okazję przez cały rok, bo już rok temu namówiłam męża na ten wyjazd:)
Zdjęcie grupowe moich zakupów:)
Lampa z lupą. Cudowna sprawa. Widzę perfekcyjnie wszystko:)
To akurat dla koleżanki Marty.
Oczka, włóczka i dwa schematy szydełkowych maskotek.
Dwa serduszkowe wieszaczki.
Zestaw Riolis z cudnej urody sową.
Łapacz snów, nowość od Dimension.
Dwa schematy z firmy UB Desing.
Widziałam je tam wyhaftowane. Miłość od pierwszego wejrzenia:)
Książka z Świątecznymi motywami od Helene Le Berre.
I cudnej urody alfabety.
Tak byłam zakręcona na targach, że nie zorientowałam się, że mam już tą książkę w domu:)))
Gapa ze mnie straszna!
Książka jest do odsprzedania. Zapłaciłam za nią 25 euro. Chcę 100zł. Plus ewentualne koszty wysyłki. A ciężka jest. Muszę spytać na poczcie ile będzie kosztowało jej wysłanie. Później tu dopiszę.
PS.: odsprzedaż książki jest już nie aktualna. Znalazła już nową właścicielkę:)
Zestaw do uszycia i wyhaftowania woreczka na miętę.
Były też i inne wzory, z różnymi ziołami.
I u "mistrza" Michaela Powella zrobiłam zakupy.
Kupiłam sobie też takie passe partout z czterema okienkami.
A to są dwa paseczki z wkręcanymi nitami. Są to rączki do sznurkowego koszyczka.
Właśnie tu na zdjęciu jest taki koszyk z tymi rączkami.
Fajny pomysł. Myślę, że kolejne to sobie jakoś wykombinuję sama. Tylko takie nity muszę sobie kupić.
Kupiłam sobie pięć pasemek ręcznie farbowanej muliny i bardzo ciekawą nitkę bawełnianą do haftowania. Nie spotkałam jeszcze czegoś takiego. Myślę, że wkrótce ją wypróbuję.
Kupiłam taki zestaw 42 tkanin w krateczkę, do jakiś małych projektów.
Z drobnych rzeczy:
haftowane wstążeczki i małe, bawełniane chwościki, które planuję wykorzystać w przyszłości do zakładek.
A to są drobiazgi-podarunki:)
Cudnej urody szpileczki.
A to moje metalowe drobiazgi.
Może malutkie a majątek na nie wydałam. A Ani mnie ostrzegała:)
A na koniec, myślę, że ktoś tu jeszcze jednak dotrwał, gadżety które dostałam na targach.
W tym Holenderska gazetka hafciarska. Ania mi powiedziała, że to zeszłoroczny numer.
I to już koniec tego postu. Wreszcie:)
Targi to było coś wspaniałego. Te parę godzin minęło błyskawicznie. Było wspaniale. Nacieszyłam oczy na bardzo długo. Bardzo się cieszę, że mogłam się tam spotkać z Anią, która była moją przewodniczką po targach. Baaaaardzo Ci Aniu dziękuję za ten wspaniale spędzony dzień.
Może kiedyś znowu przyjadę na podobną imprezę, ale to nie będzie zbyt prędko:)
Wspaniale jest coś takiego przeżyć!
Ogólnie w Holandii spędziliśmy z mężem kilka dni. Zwiedziliśmy Zwolle, Utrecht, Amsterdam i odwiedziliśmy kuzynkę w Rotterdamie. Holendrzy to ludzie wyluzowani. My jesteśmy bardziej spięci:) Przejmujemy się tym to inni o nas powiedzą. Np. o naszym wyglądzie. A tam każdy ma to w czterech literach i sam nie interesuje się innym. Przerażająca była dla nas liczba rowerów:)
Ciężko tam przejść w centrum miasta przez bardzo ruchliwą ulicę. Jak już się rozejrzycie czy żadne auto nie jedzie już z drugiej strony nadjeżdża rower, baaardzo cichutko:)
Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, ale na początku myślałam, że dostanę oczopląsu.
I to już koniec:) Zajrzyjcie też do
Ani Pieguchy. U niej też będzie cała masa zdjęć.
Pozdrawiam !!!