czwartek, 29 listopada 2012

Z archiwum XXX "Majestic Tabby"

Chwilowo nie mogę wciąż pokazać co nowego skończyłam, bo wszystko, chyba z 15 rzeczy na raz, mam zaczętych.  Może po weekendzie coś pokażę :D

Aby nie robić dużej przerwy w wpisach blogowych dziś kolejny odcinek z serii "Z archiwum XXX".
Dziś padło na obrazek od Jeanette Crews Designs pt. "Majestic Tabby".
Jako kociara musiałam go po prostu mieć. Jak go tylko zobaczyłam to wiedziałam, że muszę bo się uduszę. Dobrze Wiecie o co mi chodzi :D Każdą z nas czasem coś takiego dopada :D
Rzuciłam wszystko i w ciągu tygodnia powstał kocur. Troche nawet jest podobny do mojego kocura Dżerego. Nawet ma ten sam kolor oczu.

Obrazek powstał już parę lat temu. Oprawiałam go już chyba ze trzy razy, ale wciąż nie byłam do końca zadowolona z efektu końcowego. Dopiero  z dwa tygodnie temu kupiłam dla niego ramkę i pass....tu, które wydaje mi się, że wygladają razem całkiem dobrze. Chyba już tak zostanie.






Obrazek haftowałam ze wzoru znalezionego w internecie na czarnej aidzie 18ct dwoma nitkami DMC. Jego wymiary to 16x21 cm. Chyba z centymetr kota zakryło mi pass...tu, ale kupiłam już takie gotowe. Nie chciałam zamawiać ekstra docinanego bo musiałabym czekać i dwa razy jeździć do sklepu. Może być.










Kocur ma bardzo długie, fajne wąsiska.



 
 
 
 
Kota na "żywo" można zobaczyć w mojej pasmanterii, gdzie znalazłam dla niego miejsce:D
Mam tu swoją osobistą małą galerię ze swoimi dziełami.  Ekstra:P Co dzień słyszę od moich klientek miłe słowa odnoście moich prac. Straaaaasznie mi to ładuje akumulatory! Nawet paskudna pogoda nie ma ostatnio na mnie negatywnego wpływu. Mam nadzieję, że długo będzie mnie tak trzymać! 
 
 
Piegucha- Miałam pełną świadomość haftując metryczkę dla Borysa, że króliczka ma różową sukienkę:D
 
 
Pozdrawiam Was gorąco i dziękuję za komentarze!


poniedziałek, 26 listopada 2012

Z archiwum XXX - metryczka dla Borysa

Widzę, że moje posty z serii "Z archiwum XXX" cieszą się dużym powodzeniem. Co oczywiście baaaaardzo mnie cieszy. W sumie fajnie jest coś obejrzeć już skończone. Czasem, sama tak mam, jak widzę u którejś z Was jakiś wyhaftowany obazek to jeszcze bardziej pragnę go zrobić sama.

Dziś pokażę, obiecaną już jakiś czas temu metryczkę, którą wyhaftowałam dla mojego siostrzeńca Borysa. Ostatnio nawiedziłam siostrę i przytargałam metryczkę do sklepu. Tu mam dobre światło i zdjęcia jakoś wychodzą bez względu na pogodę za oknami :D





Do wykonania metryczki posłużył mi wzór DMC z serii Somebunny to love pt. "Story Time". Nie jest to wzór przeznaczony do metryczki, ale wzory z tej serii tak bardzo mi się podobają i uznałam, że ten będzie fajnie pasował.  Dobrze wpasował się napis z imieniem i innymi danymi.

Wielkość obrazka, środek ramki, to 26 x18cm.
Haftowałam na aidzie 16ct dwoma nitkami DMC. Oprawiałam sama w gotową ramkę. I żeby troche ożywić obrazek dodałam niebieską kokardke w kratkę. Mogło to też być niebieskie passp..., ale musiałabym czekać na zamówienie. Myślę, że całkiem fajnie wygląda.


Kilka zbliżeń na słodkie zwierzaki.














Zdjęcia robione z szybką, więc troche odbijają światło.





Też dla Borysa zrobiłam kartkę powitalną. Wzór pochodzi chyba z jakiegoś starszawego Cross Stitchera. Podobną robiłam dla Igora. Tylko zamiast body był konik na biegunach.
Wzór karteczki wyhaftowałam na aidzie 20ct jedną nitką DMC.






Guziki z moich chomikowych zasobów. Idealnie spasowały:D




 
 
 
 
 
Jeszcze siostra znalazła u siebie kotka-znak zodiaku. Całkowicie o nim zapomniałam. Kiedyś zrobiłam go jej w prezencie. Dość dawno temu. Mogło mi się zapomnieć :P

Kotek jest dość znany. Pochodzi z jakiejś serii od Margaret Sherry.
Ramke kupiłam w jakimś markecie. Wszystko razem dość fajnie wygląda. Choć ma już swoje lata:P









Dziś to wszystko. Wkrótce pokażę ozdoby świąteczne, których baaaardzo powoli, ale sukcesywnie przybywa. Wpisów z serii "Z archiwum XXX" jeszcze będzie dużo :D.
Ostatnio nie mogłam wstawiać zdjęć na bloga, bo cytuję "skończyła mi się darmowa przestrzeń dyskowa". Chciałam troche dokupić, ale jakoś mi się ta operacja nie udała. Usunęłam parę zdjęć z Picasa, których nie ma blogu i tym sposobem powstał dzisiejszy wpis.
Może macie podobne doświadczenia lub jakieś pomysły na tą "przestrzeń dyskową". Bardzo proszę o jakieś pomysły lub rady. Ja jestem początkującą "blogerką" więc liczę na Wasze wskazówki. :)

Bardzo dziękuję za odwiedziny i komentarze, które mnie napędzają i dodają skrzydeł !!!

poniedziałek, 19 listopada 2012

Nowe włóczki w sklepie

W piątek miałam dostawę zamówionych pięknych, kolorowych włóczek.
Jest to włóczka firmy Yarn Art MAGIC FINE.
W tej chwili mam sześć kolorów. Zdjęcia nie oddają tak na 100% prawdziwych kolorów. W rzeczywistości kolory są bardziej żywe i nasycone.






Każdy motek ma wagę 100gr i długość nitki 300m.
Jest to 50% wełna i 50% acryl.
Cena : 15,80 za motek.








Ostatnio wypatrzyłam w hurtowni dość fajny zestaw mulin.
Jest to czeska mulina 36 kolorów po 8m motek, czyli taka sama jak każda inna. Jakościowo taka sobie. Zbliżona do Ariadny. Można wykorzystać ją do haftowania lub do produkcji bransoletek.
Zestaw dobry na prezent.






Znalazłam w domu taki gadżet od COATS :D 
Jest to ochronna pomadka do ust. Niezła ? Pewnie takiego cuda nie widziałyście?
Dostałam ją wraz z innymi gadżetami na ostatniej wystawie w Łodzi.






 
 
 
Dziś tylko krótki wpis włóczkowy.
Bardzo dziękuję za budujące komentarze! Dodają skrzydeł!
 
Pozdrawiam!

piątek, 16 listopada 2012

Z archiwum XXX "Koty" cd.

Bardzo się cieszę, że moja historia Wam się spodobała.
Bardzo dziękuję za miłe komentarze.

Dziś postanowiłam uzupełnić wczorajszy wpis o zdjęcie mojej nagrody i dwóch innych prac też zgłoszonych na Wystawę.

Na pierwszy ogień rzucam zdjęcie nagrody. Na pewno jesteście ciekawe. Ja też bym była :D
Jest to baaaardzo duże pudełko od Coats'a mulin Anchor.
Do dziś jest w idealnym stanie. No o taki skarb to trzeba dbać :P






Widok na wysokość pudełka.





A w środku są cztery plastikowe tacki z przegródkami na pasemka mulin.
Już nie pamiętam czy tych cieniowanych mulin było więcej czy tylko jedna tacka, na której do dziś leżakują. Całej reszty już nie ma. Wszystkie mulinki przewinęłam na bobinki i zamieszkały w plastikowych pudełkach. Dla mnie jest to najbardziej poręczny sposób przechowywania mulin.
Dużo kolorków wykorzystałam do moich obrazków. Idealnie nadawały się do Powellowskich widoczków. Dużo mulin mi przypasowało.
Razem wszystkich mulin było 152 pasemka. Całkiem sporo.
Nagroda baaardzo mi się spodobała. I jak już w poprzednim poście pisałam, nigdzie nie widziałam w sprzedaży takiego pudła.






Widok z boku na tacki.
Nawet bok pudełka jest tak specjalnie niepołączony by można było łatwo wyciągnąć konkretną tackę.





W pudełku jest też zestaw tekturowych szpatułek, na które można przełożyć pasemko muliny.
Zapomniałam o nich całkowicie. Dziś, robiąc zdjęcia odkryłam je na nowo. Były pod tackami.
Jakoś dawno tam nie zaglądałam :P




Teraz jak patrzę na te zdjęcia to faktycznie pudełko wygląda jak nieśmigane. A dostałam je w 2005 roku:D  Ma już siedem lat z hakiem.


To drugi obrazek, który został przyjęty na wystawę.
Jest wielkości kartki A-4.  Wyhaftowany na aidzie 18ct szarymi odcieniami DMC.
Nitka podwójna.
Zdjęcie jakoś nie specjalnie mi wyszło. Ale widać.
Obrazek oprawiony jest w antyramę i passe partout. Nie jest to najtrafniejszy wybór jeśli chodzi o oprawę i nie podoba mi się. Kiedyś muszę kupić mu ramę. W takim stanie spoczywa w pudle i czeka na lepsze czasy:D






Wzór w formie książeczki kupiłam całe wieki temu w jakimś polskim sklepie wysyłkowym.
Mam jeszcze dwa inne schematy, też a'la grafika, ale nigdy nie doczekały się realizacji.
Wiecie jak to jest:P






A to trzecia moja zgłoszona praca na wystawę. Ta została odrzucona i mogłam zabrać sobie ją do domu. Jak na tamte czasy to była całkiem całkiem. Nie wiem czemu w zasadzie ją odrzucili. Na wystawie można było podziwiać gorsze koszmarki.  Teraz w życiu bym jej nie wysłała.

Muszę się Wam przyznać, że ten obraz odnalazłam całkiem przypadkowo w szafie szukając czegoś innego. Całkiem o nim zapomniałam. Kiedyś wisiał w pokoju u córki. No właśnie kiedyś.
Dorastając wyrzucała z pokoju zgodnie ze zmnieniającym się gustem kolejne obrazki :metryczkę, wróżkę, alfabecik czy właśnie aniołki.
Ale teraz dzięki temu wpisowi mam wszystko w jednym  miejscu.






O ostatniej wystawie, zeszłorocznej już pisałam. Wysłałam na nią moje trzy HAEDy.
Pomiędzy nimi była jeszcze jedna wystawa. Ale o niej napiszę innym razem. Trzeba dawkować sobie wspomnienia. Na niej też pozbierałam różne nagrody. Pochwalę się znów za jakiś czas :D


Pozdrawiam! Trzymajcie się ciepło!

czwartek, 15 listopada 2012

Z archiwum XXX "Koty"

Dziś kolejny odcinek z serii "Archiwum XXX". A w nim będę się trochę chwalić :P

W 2005 roku odbyła się Ogólnopolska Wystawa Haftu Krzyżykowego Amatorów. To chyba była już III edycja. Dla mnie była to pierwsza publiczna prezentacja mioch prac. Wcześniej ogladać je mogła tylko moja rodzina i znajomi.
O poprzednich wystawach nic nie słyszałam. Pomyślałam sobie, że może wyślę moje prace. Może nie są takie złe, może się spodobają. Wysłałam trzy obrazki. Przyjęto na wystawę dwa. Jednym z nich były "Koty". O drugim napiszę innym razem.






Wzór "Mild Menagerie" jest od firmy Cross My Heart.  Kupiłam go w Sew and So.    
Jest to książeczka ze schematem kotów a nie zestaw do haftowania. Całą resztę dokupiłam sama.
A haftowałam na czarnej aidzie 18ct dwoma nitkami muliny DMC. Wymiar obrazka to ok. 20x48cm bez ramy. Z ramą, robioną na zamówienie, jest dużo większy.






A tu każdy kot z osobna. Każdy jest inny,piękny i rasowy. No i prawie każdy ma w innym kolorze oczy.
Same kocie piękności :D



















Ogromnym dla mnie zaskoczeniem, zresztą strasznie miłym, był wydany przez Muzeum katalog z pracami z wystawy. Nie wiedziałam, że takie katalogi są wydawane i jak tylko weszłam do Muzeum i je zobaczyłam to byłam w głębokim szoku! To było na prawdę ogromne zaskoczenie!

Ślicznie się prezentuje.





Katalog był ogromnym zaskoczeniem, ale zaproszenie, które przyszło pocztą, było meeeega zaproszeniem!  Jak otwarłam kopertę i zobaczyłam zdjęcie na zaproszeniu to był prawdziwy szok!
Wtedy pomyślałam sobie, że jednak moja praca na prawdę się spodobała skoro wydrukowali z nią zaproszenia dla wszystkich.
Pewnie posiadacie to zaproszenie w domach o ile wystawiałyście swoje prace.

Na zaproszeniu jest lustrzane odbicie mojego obrazka. W pierwszej chwili nie zajarzyłam o co chodzi, ale obrazek wydał mi się troche inny niż mój. Taki mój i nie mój. A że oryginał był na wystawie nie mogłam porównać co jest grane. Dopiero jak dogrzebałam sie do książeczki ze schematem to się skapnęłam o co chodzi.

Samo zaproszenie było dla mnie ogromnym wyróżnieniem i nagrodą. Było ważniejsze niż jakaś inna nagroda. Moja praca na zaproszeniu, które poszło w Polskę, to był dla mnie wystarczajaco ogromny zaszczyt.  Nie miałam pojęcia, że firmy sponsorujace wystawę, przyznają jakieś nagrody.
No i dostałam jeszcze do tego wszystkiego nagrodę :P  W tamtym czasie było to ogromne, piękne pudło z mulinami Anchora. Chyba jakaś seria limitowana, bo nigdzie tego w sprzedaży ani przed ani po wystawie nie widziałam.  Zapomniałam zrobić zdjęcie. W kolejnym poście nadrobię to przeoczenie.






Tu druga strona zaproszenia, na której napisano, że to właśnie ja jestem autorką "Kotów".






Były jeszcze różne wywiady do jakiś gazet. Był wywiad przed kamerami dla telewizji Łódź.
Zdjęcie mam jak udzielam wywiadu, bo mąż strzelał fotki, sam zszokowany jaką ma w tym dniu sławną żonę, ale nie pokażę bo dziwne wyszłam. 
Żadnego wywiadu w tv nie widziałam, bo telewizji Łódź nie miałam możliwości oglądać. Może i dobrze. Bo byłam w takim szoku i pewnie nieskładnie się wypowiadałam :P   Ech, chyba już się nigdy nie dowiem czy to puścili.

Ale jak jeszcze raz wróciliśmy na wystawę przed odjazdem do domu to zastaliśmy taki widok!
Jacyś panowie operatorzy z tv filmowali moje dzieło. Oczywiście zrobiliśmy im zdjęcie na pamiątkę.




 
 
Taki widok - bezcenne!
 

 
 
 
Tego dnia nie zapomnę do końca życia!!!


Jakiś czas po wystawie kupiłam "Poradnik Domowy". Śledziłam jego wydania, bo udzielałam wywiadu dziennikarce z tego czasopisma.  W gazecie znalazłam tylko zdjęcie moich "Kotów", całe szczęście, że choć z podpisem czyje są.
Artykuł w całości poświęcowny jest stowarzyszeniu Kanwa.
No cóż. Dobre i to. Pamiątka jest? Jest.


 
 
Strasznie się dziś nachwaliłam :P
 
Ale zbierałam się do tego posta już od jakiegoś czasu. I wreszcie mam wszystko w jednym miejscu, bo zdjęcia miałam w różnych miejscach. Jedne gdzieś na komputerze u męża, inne na płytce a jeszcze inne dopiero co zrobiłam. Teraz mam porządek w moim "pamiętniku".
 
 
 
Pozdrawiam gorąco wszystkich zaglądających!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Kot HAED oprawiony

Mój czarny kot ze skrzydełkami od HAED doczekał się wreszcie oprawy.
W sobotę, korzystając z okazji, że wcześniej zamykam pasmanterię, udałam się po ramki do Leroy Merlin. Kupiłam kilka ramek i oprawiłam parę obrazków, które od wieków spoczywały w moim pudle.
Jednym z nich jest właśnie kot. Całą resztę będę sukcesywnie pokazywać na blogu.






Passe partout już miałam takie w domu, zostało mi z poprzednich zakupów, dokupiłam jedynie ramkę 40x50 cm. Chciałam jakiś jasny brąz a wzięłam to co było w sklepie - niemalowane drewno. Ostatecznie może być. Dobrze odcina się na ciemnobrązowej ścianie. Oczywiście obraz powiesiłam w pasmanterii :D
W zasadzie w Leroy Merlin nie było nic fajnego na promocji. :(   Kupiłam tylko to co było mi potrzebne.

Dziś praktycznie tylko krótki wpis pamiątkowy. 


Bardzo dziękuję za odwiedziny i  komentarze! Baaardzo lubię je czytać! Dodają mi skrzydeł :D

czwartek, 8 listopada 2012

Czarny kotek dla Igorka

Czasu na haftowanie mam mało, ale postanowiłam i obiecałam zrobić obrazek przedstawiający czarnego kotka. Obrazek ma być prezentem dla małego chłopczyka Igorka. Całkiem niedawno ulubieniec Igorka, kotek Cziki, odszedł za Tęczowy Most. A dziecko baaardzo tęskni.
Obrazek będzie taką małą pamiątką.

Kotek na obrazku, którego czarne futerko mieni się w słońcu wyglada dokładnie jak Cziki.
Cziki był miastowym, typowo domowym kotkiem ale prawie każde wakacje spędzał na wsi skąd właśnie pochodził. Biegał tam po łakach, być może też za motylkami...

Tak ma wygladać obrazek.






Kotka haftuję na aidzie 16ct w kolorze ecru podwójną nitką DMC. Wzór znaleziony już dawno, dawno temu w internecie. Pochodzi z jakiejś angielskiej, starszawej gazetki.
Schemat jest kolorowy co jakoś nie specjalnie ułatwia mi pracę. Wolę schematy biało-czarne. Tak się już przyzwyczaiłam :P






Haft zaczęłam od lewego dolnego rogu, gdzie są maki. Są to prawie same grafitowe backstitche i troche czerwonych krzyżyków-kwiatków.






Ten kawałek poszedł mi wyjatkowo szybko :D  No i fajnie wygląda :D






 
 


Dziękuję za wszystkie przemiłe komentarze dotyczące poprzedniego posta! Widzę, że moje włóczkowe wytwory podobały się Wam.  Wczoraj znowu coś wymyśliłam na szydełko!
Jak skończę to oczywiście się pochwalę. Mogę tylko tyle powiedzieć, że bedzie to też dekoracja do sklepu. Ostatnio wszystko robię tylko do sklepu!  Chcę żeby było u mnie bardzo kolorowo! Wiem, że już tak jest, bo klientki mi codziennie mówią jak to u mnie jest pięknie i kolorowo, ale mnie wciąż jest mało :P  Dobra, już kończę bo popadnę w samozachwyt :))



Pozdrawiam!!!!

poniedziałek, 5 listopada 2012

Kolorowe żołędzie i nie tylko

Długi weekend miałam bardzo twórczy. Piątek i sobotę zrobiłam sobie wolną od pracy. Czas wolny wykorzystałam do pozakańczania różnych zaczętych wcześniej robótek. A także zrobiłam rzeczy, które planowałam już zrobić wcześniej, ale z powodu braku czasu odkładałam na później.

Jedną z tych rzeczy są kolorowe, włóczkowe żołędzie. Wypatrzyłam je na innych, znajomych blogach i bardzo mi sie takich samych zachciało. Czapeczki już jakiś czas temu pozbierałam ,ale dość późno się zorjentowałam i pod drzewami, jedynymi w mojej okolicy, znalazłam dosłownie parę sztuk. Ale dobre i to. Pewnie gdybym miała ich więcej nie mogłabym zatrzymać się w ich tworzeniu :D

A tworzyło mi się je baaardzo przyjemnie. Dzień wcześniej czapeczki prysnęłam sprayem z lakierem bezbarwnym. Powyciągałam różne kolory włóczek i nauczyłam się robić magic circle crochet loop.
Jak się tego nauczyłam to później szło mi już bardzo szybko. Kolorowe żołędzie wypchałam watą i przykleiłam je do czapeczek klejem typu "kropelka".






















Pomysłów w mojej głowie na wykonanie różnych rzeczy mam strasznie dużo. Jak by mogły to biegły by przede mną :D  Dużo gorzej, pewnie jak i u wiekszości z Was, jest z czasem na ich realizację. Podobnie było z tą dyńką. Powstała już po halloween a miała przed. Ale nic straconego. Jeszcze może być jesienną dekoracją :D

Dyńkę zrobiłam na szydełku z kordonka Kaja od Ariadny. Do jej wykonania zużyłam cały kordonek i trochę kolejnego w kolorze, oczywiście, pomarańczowym.  Listki wycięłam z zielonego filcu a ogonek zrobiony jest z kawałka winogronowej gałązki z mojego ogrodu.

Dyńka idzie jeszcze dziś do porawy, bo nie podoba mi się jej wypchanie. Trochę jest mizerna. Muszę dołożyć jej poduszkowego wypełniacza :P





Wczoraj dokończyłam drugiego piernika. Ten ciastek zszywał się trochę lepiej, bo na jego tył dałam miększą tkaninę lnianą. Jest ona zdecydowanie lepsza co do współpacy i łatwiej całość wywrócić na prawą stronę.





Tak prezentują się ciacha razem.
Teraz zabieram się za kolejnego. Ciekawe ile ich do świat wyhaftuję. Coś mi się wydaje, że na trzech poprzestanę. Zaczynam tracić do nich serce. Może za rok znów zrobię jakiegoś ;D 
Chciałam jeszcze wyhaftować choć jedną kartkę świateczną i inne ozdoby świąteczne. Zobaczymy jak będzie z czasem:P





Ostatnio wzięłam do ręki też druty. Wpadłam na pomysł, że zrobię na nich poszewki na poduszki.
Plany mam ambitne,ale co z nich wyjdzie? Kupiłam cztery małe poduszki w Ikei i chcę zrobić na nie włóczkowe poszewki. Poszewki mają być różne i wszystkie w jasnych kolorach. Poszewka, czego nie widać na zdjęciu, ma wszyty u dołu zasuwak, by łatwo można ją było uprać.


 
 
 
W londyńskim strażniku też zrobilam postępy. Choć nie są one zbyt wielkie zbliżam się ku końcowi. Myślę, że jest to jego już przedostatania odsłona. Na kolejnej (obiecuję) będzie już oprawiony :D



 


Jak widać na załączonych zdjęciach w wolne dni nie nudziłam się. Zresztą ja się nigdy nie nudzę!
Ja po prostu nie potrafię się nudzić. Pozornie wolne dni są najbardziej pracowite. Ale ta praca jest najprzyjemniejsza!

Dziękuję, że zaglądacie i oczywiście za pozostawione komentarze!


Gorąco pozdrawiam!